Recenzja filmu

Los Muertos (2004)
Lisandro Alonso
Argentino Vargas

Trzy dni życia

Czy prosty film, pozornie o niczym, może być fascynujący? Może, pod warunkiem, że jego twórcą jest <a href="http://www.filmweb.pl/Lisandro+Alonso,filmografia,Person,id=394521" class="n">Lisandro
Czy prosty film, pozornie o niczym, może być fascynujący? Może, pod warunkiem, że jego twórcą jest Lisandro Alonso. Reżyser wyraźnie hołduje zasadzie "im mniej, tym więcej" i taki jest też jego drugi film "Los muertos", który właśnie trafił do polskich kin. Trudno w tym filmie mówić o historii. Jest ona szczątkowa i na pozór mało istotna. Pierwsze zdjęcia pokazują sytuację wyjętą z koszmaru: wśród gęstego poszycia leśnego leżą zakrwawione zwłoki. Między nimi przechadza się ktoś z maczetą. Kto to, tego nie wiemy. Zaraz potem widzimy dojrzałego wiekowo mężczyznę, który budzi się, pracuje, je, myje naczynie, rozmawia, pakuje się. To Vargas, który spędza ostatni 24 godziny w więzieniu. Widz towarzyszymy bohaterowi przez trzy dni, kiedy wychodzi on na wolność i wędruje w rodzinne strony. W trakcie tej wędrówki, od spotkanego mężczyzny usłyszymy o mrocznej przeszłości Vargasa - jakieś plotki o dokonanym przez niego morderstwie. Tak naprawdę niewiele więcej się o nim dowiemy. "Los muertos" to seria długich ujęć rejestrujących poczynania Vargasa. Mało w nich akcji. Całkowicie brakuje napięcia, a o niespodziewanych zwrotach można zapomnieć. Mamy za to całe sekwencje, w których bohater praktycznie nic nie robi. A kiedy już robi, to wolelibyśmy tego nie oglądać (scena zabicia kozy). Podczas seansu na myśl przyszedł mi film Van Santa "Gerry". Oba obrazy opierają się na tej samej prostej idei podpatrywania zachowania. Różnica między dziełem Van Santa a Alonso dotyczy bohaterów. W "Gerry" postaci był absolutnie ucywilizowane, dla których przyroda to obca, śmiertelnie niebezpieczna, choć ignorowana, rzeczywistość. Tymczasem Vargas jest człowiekiem, który w świecie dzikiej przyrody radzi sobie z niespotykaną wręcz zręcznością. Obserwując jego zachowanie wyraźnie czuć, że warstewka cywilizacji jest w jego przypadku bardzo cienka, a pod nią skrywa się zwierzęcy instynkt przetrwania. Dla mnie, osoby na wskroś przesiąkniętą technologiczną cywilizacją, to zetknięcie z surowością i dzikością przyrody było zapierającym dech doświadczeniem. Jednak "Los muertos" to obraz wyłącznie dla widza wymagającego i wyrobionego. Alonso niczego bowiem nie podaje na tacy, niczego nie wyjaśnia. Długie ujęcia bez akcji czy zdjęcia, które często koncentrują się na naturze nie zaś na bohaterach, zwyczajnego widza zaskoczą, wymęczą i zirytują. Jednak dla tych, którzy dość mają polskiego "artystycznego" kina, dzieło Alonso będzie niczym powiew świeżości. Gdyby to Polak kręcił film o Vargasie, byłby to zapewne obraz przesycony podręcznikową psychologią, pełną rozważań na temat sumienia, duszy czy osobowości. Alonso tymczasem absolutnie unika psychologizowania. On po prostu rejestruje postępowanie bohatera, widzowi pozostawiając interpretację. W ten sposób, "Los muertos" nie jest po prostu kolejnym filmem, a staje się interaktywnym performanceem, w którym widz stanowi ważny, jeśli nie kluczowy element. Historia Vargasa rozwija się bowiem w umyśle oglądającego, przez co każdy z uczestników seansu doświadcza innej, niezwykle osobistej historii. Jeśli jesteście osobami odważnymi, które chcą zmierzyć się z kinem ekstremalnym, "Los muertos" jest pozycją w sam raz dla was. W innym przypadku odradzam, szkoda waszych nerwów i pieniędzy.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones